Niebezpieczeństwo niewiary

David Wilkerson

Niewielu oddanych Bogu chrześcijan myśli o sobie, że nie mają wiary. Przez wiele lat zastanawiało mnie to, co powiedział Jezus: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łukasz 18:8). To pytanie implikuje brak wiary nie tylko na ziemi, ale wśród ludu Bożego.

Dlaczego Jezus to powiedział? Wiara jest jednym z najczęściej poruszanych tematów w kościele. Bogobojni kaznodzieje to podkreślają, a na rynku jest mnóstwo książek na ten temat. Wykonywana jest wielka praca i są podejmowane olbrzymie przedsięwzięcia w imieniu wiary. Co w takim razie Jezus chciał powiedzieć, kiedy zadał takie pytanie: „Kiedy w końcu rozlegnie się głos trąby, czy znajdę w ogóle jakąś wiarę?”

Wskazówkę do zrozumienia tego pytania znajdujemy w Liście do Hebrajczyków 3:12: „Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego.” Ten werset mówi, że powinniśmy rozpoznawać w sobie niewiarę, kiedykolwiek „odchodzimy od Boga żywego.” Ale co to znaczy odpadać od Pana?

Dochodzi do tego, jeżeli wątpimy w Bożą wierność. Jeżeli pozwolimy na to, aby nawet najmniejsze ziarenko niewiary wyrosło w naszych sercach, to dojdziemy do opłakanego stanu. Ten fragment ostrzega nas: „Czuwajcie i nie pozwólcie, aby jakaś niewiara zapuściła korzenie. Czasami może się wydawać, że Pan jest daleko od ciebie, ale nie pozwól, aby twoje serce zwątpiło w Jego wierność.”

Niedawno podszedł do mnie pastor z innego miasta po jednym z naszych nabożeństw w kościele. Kiedy mówił, jego głowa była skierowana w dół z powodu zniechęcenia. Powiedział, że spotykał się co miesiąc z grupą pastorów z różnych denominacji w swoim mieście.

„Jednak bracie Dawidzie” — powiedział — „Nasze spotkania stały się przygnębiające. Nasze grono stale się zmniejsza, gdyż coraz więcej pastorów rezygnuje ze służby. Nigdy nie otrzymujemy słowa od Boga. Wielu wykonuje swoją służbę czując się beznadziejnie. Utracili wszelką radość. Teraz ich żony mają tego dosyć i namawiają ich do rezygnacji. Jest to dla mnie przygniatające, ponieważ kocham tych ludzi. Pragnę, abyśmy znowu mogli słyszeć Boży głos.”

Widzę, że coś podobnego dzieje się w wielu szkołach Biblijnych i seminariach. Niektóre z tych instytucji właściwie stały się wylęgarniami niewiary. Studenci rozpoczynają w nich naukę z przekonaniem o nieomylności Pisma Świętego, o Bożej mocy czynienia cudów, o literalnym niebie i piekle. Ale jeżeli wyrażą swoją wiarę na zajęciach w klasie, profesor może się z nich wyśmiewać. Nazywa ich wiarę „starą szkołą” i szydzi z nich, że są niedouczeni i niepewni. Wielu szczerych młodych ludzi kończy taką szkołę, ale są pozbawieni wiary, gdyż zostali obrabowani z wszelkiej ufności do Boga.

Biblia mówi nam w sposób bardzo jasny: „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hebr. 11:6).

Pozwólcie, że pokażę wam jak poważnie Bóg traktuje nasz grzech niewiary.

1. Niewiara jest grzechem, który drażni Boga.

W 2 Księdze Mojżeszowej 17 Izrael przybył na pustynię nazwaną Syn. Nie było tam nigdzie w okolicy wody pitnej i ludzie z gniewem łajali Mojżesza: „Daj nam wody, abyśmy mogli pić” (2 Mojż. 17:2). Traktowali Bożego pomazańca tak, jakby był on ich osobistym cudotwórcą. Ale nikt z nich nie zwrócił się do Pana w modlitwie. Nikt nie powiedział: „Patrzcie, Bóg uczynił dla nas wiele cudów. Rozdzielił Morze Czerwone, aby nas zachować przed Faraonem. Sprawił też, że gorzkie wody w Mara stały się słodkie. Na pewno też da nam teraz wodę do picia.”

Znacie resztę tej historii. Bóg powiedział do Mojżesza, żeby stanął przed skałą i uderzył w nią. Kiedy tak uczynił, rzeki woda wypłynęła z niej, więcej niż było trzeba, aby zaspokoić pragnienie ludzi. Ale Pan nadał imię temu epizodowi niewiary. Nazwał to miejsce Massa, co oznacza prowokacja, jak również rozgoryczony, zirytowany. Bóg mówił do Izraela: „Rozgniewaliście Mnie całkowicie swoją niewiarą.”

Proszę zrozumcie, Pan nie był tutaj tylko trochę zasmucony; On był rozgoryczony do punktu gniewu. Nie był jednak sprowokowany tylko poprzez narzekanie ludu. Było to coś o wiele gorszego, a mianowicie to, że oskarżali Go o to, iż porzucił ich w ich doświadczeniu. Powiedzieli do Mojżesza: „Czy dlatego wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby przyprawić nas i dzieci nasze, i dobytek nasz o śmierć z pragnienia?... Czy jest Pan pośród nas, czy nie?” ( 2 Mojż. 17:3,7).

Ich wniosek był taki: „Jeżeli Bóg jest z nami, to gdzie On jest teraz? Nie widzimy żadnego znaku Jego obecności ani mocy. Czy Pan żyje, czy jest martwy? Jak możemy wierzyć w Boga, który zezwala na tyle strasznych rzeczy?”

Może sobie myślisz: „Biedny Izrael. Oni tylko chcieli wody dla swoich płaczących dzieci. Każdy by był spragniony, gdyby tam był bez wody. Któż by nie narzekał?” Ale tu nie chodziło o brak wody. Nie było też tak, że to Bóg zatrzymywał błogosławieństwo przed swoim ludem. On właśnie dał Izraelowi tyle wody ze skały, ile tylko chcieli.

Nie, Bóg był rozgoryczony z ważnego powodu. Znajdujemy ten powód później, kiedy Mojżesz przypomina ten epizod w Massa. Powiada tak: „Byliście nieposłuszni rozkazowi Pana, Boga waszego, i nie uwierzyliście mu, i nie usłuchaliście jego głosu. Byliście krnąbrni wobec Pana od dnia, w którym was poznałem” (5 Mojż. 9:23,24). Mojżesz mówił Izraelowi: „Buntowaliście się od kiedy was poznałem. Nigdy nie byliście posłuszni ani nie wierzyliście Słowu Bożemu.”

O co więc chodziło? Według Mojżesza chodziło o to, że Izrael nigdy nie miał prawdziwej wiary. Nigdy tak naprawdę nie poddali się i nie zaufali Panu. Właściwie to ci Izraelici cały czas trzymali się bożków. Trzymali ukryte w swoich namiotach małe bożki, żeby mogli wrócić do nich, gdyby Bóg ich zawiódł. Pan powiedział: „Czy mnie składaliście ofiary i dary przez czterdzieści lat na pustyni, domu Izraela? Tak, nosiliście namiot Molocha i gwiazdę bożka Romfana, bałwany, które uczyniliście, aby im bić pokłony” (Dz. Ap. 7:42,43).

Czy możecie sobie wyobrazić rozgoryczenie Boga z powodu tych ludzi teraz? Obwiniali Go za brak wody i żądali: „Dlaczego Pan nie odpowiada na nasze modlitwy?” Przecież oni cały czas zwracali się do obcych bogów o ratunek. Boży gniew tutaj nie był jakimś sprawdzianem wiary Izraela; było to wyraźne wezwanie do pokuty. On wcale nie wstrzymywał przed nimi Swojej przychylności.

Niedawno napisał do mnie pastor młodzieżowy o przeżyciu podobnym do tego, jakie miał Izrael. Pisał tak: „Kiedy przyszedłem do Pana, to nie oddałem Mu swojej świeckiej muzyki. Nie obchodziło mnie to, jak bardzo zepsuci byli ci muzycy. To była moja ulubiona muzyka i żaden kaznodzieja nie mógł mnie przekonać, żebym to odrzucił.

Wprowadzałem tę muzykę nawet do grupy młodzieży, której przewodziłem. Chciałem przyciągnąć tłumy młodzieży, oferując im taką muzykę, jakiej chcieli. Słuchaliśmy muzyki hardrock, punk, rap, mosh pits. Jednak ta grupa młodzieży zaczęła umierać duchowo. Przestali słuchać Słowa Bożego i mojego nauczania i dochodziło do wszelkiego rodzaju niemoralności. Była to absolutna śmierć.

„Modliłem się i modliłem, żeby Bóg ich jakoś obudził, ale nic się nie działo. Pewnego dnia Duch Święty odpowiedział mi bardzo wyraźnie: „Ty wprowadziłeś twojego obcego bożka do Mojego domu. Jest nim ta twoja bezbożna muzyka, o której wiesz, że jej nienawidzę. A teraz skorumpowałeś nią cała swoją trzodę. Usuń tego bałwana ze swojego serca i oddal go od tych młodych ludzi. Wtedy Ja przyjdę do was.”"

Natychmiast pozbyłem się tej muzyki. Zamiast tego wprowadziłem muzykę uwielbiającą. Głosiłem proste i bezpośrednie kazania. Wkrótce Duch Święty zaczął na nowo działać. Teraz nasza młodzież kwitnie duchowo.”

Dokładnie tego Bóg oczekiwał od Izraela. Mówił do ludu: „Ja nie wstrzymuję przed wami żadnej dobrej rzeczy. Kiedy prosiliście Mnie, abym zaspokoił wasze pragnienie, to natychmiast spełniłem waszą prośbę i wydostałem wodę ze skały. Teraz pragnę tylko waszej uwagi. Chcę do was mówić o ukrytych rzeczach w waszym życiu.”

Czy wierzysz, że Bóg widzi twoje ukryte rzeczy?

Czy wierzysz, że Pan błogosławi chrześcijanom, którzy próbują Mu służyć, a równocześnie trzymają ukryty grzech? To jest prawdziwe przestępstwo niewiary: trzymać coś w ukryciu i nie wyprowadzić tego na Boże światło, by zostać uwolnionym.

Jeżeli ktoś jest związany nałogiem pożądliwości, ale nienawidzi tego, to jest co innego. Taka osoba nienawidzi swojego ukrytego grzechu i poważnie z nim walczy. Woła do Boga o uwolnienie i szuka bogobojnej rady innych. Taki sługa może być pewien, że Pan będzie cierpliwy względem niego w tej jego walce.

Pomyślcie o tym: Izraelici nadal nosili z sobą swoje bożki w Massa. To znaczy, że mieli je z sobą, kiedy przechodzili przez rozdzielone Morze Czerwone. Trzymali je nawet wtedy, kiedy napierała na nich armia Faraona. Ukrywali je nawet wtedy, gdy Bóg uzdrowił gorzkie wody w Mara. Teraz w Massa Bóg znowu ich wybawił bez sądu, wypełniając ich żołądki zimną wodą. Widzimy, że Bóg błogosławił Izraelowi cały czas pomimo ich bałwochwalstwa.

Jednak ludzie nadal ukrywali swój grzech. Wielbili Pana, cieszyli się Jego ochroną pod osłoną obłoku w dzień i słupa ognia w nocy. Dlaczego tak postępowali? „Ponieważ wyroku skazującego za zły czyn nie wykonuje się szybko, przeto wzrasta u synów ludzkich chęć pełnienia złego” (Kazn. Salom. 8:12).

Niewiara Izraela nie miała nic wspólnego z Bożą mocą dla wybawienia ich z trudnej sytuacji. Widzieli bowiem jak czynił dla nich cuda wiele razy. Nie, ci ludzie po prostu nie traktowali poważnie Bożych przykazań. Czuli się wygodnie ze swoim grzechem, gdyż Pan nie karał ich za to natychmiast. Nie obawiali się konsekwencji; właściwie żadne z ich dzieci nie zmarło i nadal mieli mannę z nieba i mięso.

Krótko mówiąc, Izraelici utracili bojaźń Bożą. Myśleli sobie potajemnie: „Powinien nas już był pochłonąć święty ogień za to, że nie wierzyliśmy w Boży gniew. Ale On nigdy nie sprowadził sądu na nasze grzechy. Dlatego możemy nadal praktykować taką pobożność.” Przyjęli za coś normalnego oświadczenie Jeremiasza: „Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie jego nie ustaje” (Treny 3:22).

2. Niewiara powstrzymuje wszelkie uwolnienie od mocy i panowania szatana.

Jestem przekonany, że każdy niepoddany grzech jest powodowany przez niewiarę. Obecnie mnóstwo wierzących walczy i przegrywa walkę ze swoim grzechem. Właściwie wielu już zrezygnowało z walki. Są przekonani, że jakiś potężny duch demoniczny wzniósł w nich warownię i nie da się go wyrzucić. Dlatego żyją w godnym pożałowania stanie, związani przez nałogowy grzech. Paweł wyraża wołanie ich serca: „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (Rzymian 7:24).

Ale Paweł odpowiada na swoje pytanie w następnym wersecie: „Bogu niech będą dzięki przez Pana naszego Jezusa Chrystusa” (7:25). Innymi słowy: „Jezus Chrystus uwolnił mnie od mocy i panowania grzechu.” Jak to jest możliwe? Czy jest to tylko prawda teologiczna, którą mamy przyjąć? Albo czy powinno to mieć praktyczne zastosowanie w naszym życiu? W jaki sposób Chrystus nas naprawdę wyrwie?

Odpowiedź jest tak prosta, że często jej nie widzimy. Jest ona zbyt prosta dla Hindusa, który odrzuca ją na korzyść uczynków. Oni woleliby raczej iść na kolanach wiele kilometrów, żeby udobruchać Boga za swoje grzechy. Żydzi również odrzucają tę prawdę, woląc przestrzegać ponad 630 praw i przepisów z nadzieją, że to zrównoważy konto ich grzechów. Muzułmanie wolą padać na ziemię i czynić dobre uczynki, starając się ułagodzić Allacha za swoje niedociągnięcia. Nawet wielu chrześcijan woli dodawać do swojego wybawienia jakieś prawa polegania na sobie. Składają Bogu obietnice i próbują ujarzmiać wszelkie pragnienia swojego ciała własnymi siłami.

Ale tu jest prosta i nieskomplikowana ewangelia: tam, gdzie jest szczera pokuta, jest też natychmiastowe przebaczenie. Następuje też natychmiastowe oczyszczenie, jak również otwarta droga do tronu Bożego. Jeżeli wierzymy w te prawdy, to staliśmy się wolnymi.

Grzech powoduje, że chcemy się ukryć przed Bogiem.

Tutaj jest sedno niewiary wśród chrześcijan: kiedy grzeszymy i zawodzimy Boga, to mamy tendencję uciekania od Jego obecności. Wydaje się nam, że On jest zbyt rozgniewany, aby chciał mieć z nami społeczność. Jakże mógłby mieć z nami zażyłą społeczność, kiedy tak poważnie zgrzeszyliśmy.

Tak więc przestajemy się modlić. W naszym zawstydzeniu myślimy sobie: „Nie mogę przyjść do Boga w takim stanie.” I zaczynamy próbować wypracowywać na nowo naszą drogę do Jego łask. Jesteśmy przekonani, że potrzeba nam tylko czasu, aby się oczyścić. Jeżeli uda nam się pozostać w czystości przez kilka tygodni, unikając naszych grzesznych nawyków, to wydaje nam się, że udowodnimy iż jesteśmy znowu godni przyjść przed Jego tron.

Jest to grzech niewiary, a to jest przestępstwem w Bożych oczach. Kiedy wyznajemy nasz grzech, włączając w to nasze nałogi, Bóg nas nie wzywa na przesłuchanie. On nie żąda dowodów naszej pokuty i nie pyta: „Czy naprawdę tego żałujesz? Nie widzę żadnych łez. Czy obiecujesz, że już nigdy więcej tego nie popełnisz? Teraz idź i pość przez dwa dni w tygodniu i módl się przez godzinę codziennie. Jeżeli to będziesz robił przez odpowiedni czas, to możemy znowu mieć społeczność.”

Niech tak nigdy nie będzie. Kiedy Jezus nas pojednał z Ojcem na krzyżu, to już na zawsze. To znaczy, że jeżeli zgrzeszę, to nie muszę znowu na nowo być pojednany z Bogiem; nie zostaję odcięty od Pana nagle i niepojednany. Nie, zasłona oddzielająca została rozerwana na stałe na krzyżu i już na zawsze mam dostęp do Boga poprzez krew Chrystusa. Drzwi nigdy nie są przede mną zamknięte: „w którym mamy swobodę i dostęp do Boga z ufnością przez wiarę w Niego” (Efezjan 3:12).

Biblia mówi wyraźnie, że jeżeli ktoś zgrzeszy, to mamy orędownika u Ojca w osobie Jezusa Chrystusa. Możemy stać przed drzwiami sali tronowej, czując się podłymi i nieczystymi. Ale jeżeli tam stoimy i nie chcemy wejść, to nie jesteśmy pokorni; działamy w niewierze. „Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze” (Hebr. 4:16).

Kiedy jest nasza „stosowna pora?” Jest to wtedy, gdy zawiedziemy naszego błogosławionego Pana. W tym momencie, kiedy zgrzeszymy, potrzebujemy łaski i miłosierdzia. Bóg nas zaprasza, abyśmy przyszli wtedy z odwagą do Jego tronu, z ufnością, że otrzymamy to, czego potrzebujemy. Nie mamy przychodzić do Niego tylko wtedy, kiedy czujemy się w porządku i święci; mamy przychodzić za każdym razem, kiedy mamy potrzebę.

Ponadto, nie musimy czekać, aż nasza dusza zostanie oczyszczona. „Jeżeli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy i oczyści od wszelkiej nieprawości” (1 Jana 1:9). Jan mówi, że nie mamy próbować pracować nad oczyszczeniem całymi godzinami, dniami czy tygodniami. Dzieje się to natychmiast, kiedy tylko przyjdziemy z tym do Pana.

A więc czy masz wiarę, aby wierzyć w Boże natychmiastowe przebaczenie? Czy potrafisz przyjąć natychmiastową, nieprzerwaną społeczność z Ojcem? Właśnie do tego nas zachęca Pismo. Ta sama wiara, która nas zbawia i przebacza nam, również nas zachowuje. Piotr powiada, że „mocą Bożą strzeżeni jesteśmy przez wiarę w zbawienie, przygotowane do objawienia się w czasie ostatecznym” (1 Piotra 1:5). Jaka to niesamowita prawda.

Ale nasza niewiara przeszkadza nam w dojściu do Bożej zachowującej mocy. Z biegiem czasu, kiedy jesteśmy ciągle atakowani przez grzech, możemy dojść do rozpaczy. Kochani, tak nie powinno być. Bóg nam dał wspaniałe obietnice Nowego Przymierza. Ale one nic nie dają, jeżeli nie będziemy w nie wierzyć i przyjmować ich dla siebie. Nasz Pan obiecał, że włoży Swoje prawa w nasze serca, będzie dla nas Bogiem, zachowa nas od upadku, wszczepi w nas Swoją bojaźń, da nam moc do posłuszeństwa, sprawi, że będziemy chodzić Jego drogami, ale musimy w to w pełni uwierzyć.

3. Jeden z najbardziej odkrywczych przypadków niebezpieczeństwa, jakie pociąga za sobą niewiara znajdujemy w 1 rozdziale Łukasza.

Pamiętacie historię bogobojnego Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela. Zachariasz był oddanym Bogu kapłanem, który cierpiał z powodu jednego epizodu niewiary. Jego historia pokazuje jak poważnie Bóg traktuje ten grzech.

Pismo powiada, że Zachariasz był „sprawiedliwy wobec Boga, postępując nienagannie według wszystkich przykazań i ustaw” (Łukasza 1:6). Widzimy tu pobożnego człowieka, który nosił szaty swojej szanowanej pozycji. Składał ofiarę z kadzidła, co reprezentowało modlitwę i błagania, akt czystego uwielbiania. Krótko mówiąc, Zachariasz był wiernym i posłusznym sługą, który oczekiwał na przyjście Mesjasza.

Pewnego dnia, kiedy Zachariasz usługiwał, Bóg posłał anioła Gabriela, aby mu powiedział, że jego żona wkrótce będzie miała syna. Gabriel powiedział, że narodziny tego syna będą powodem radości dla wielu w Izraelu i dał Zachariaszowi instrukcje, jak mają wychowywać tego chłopca. Ale kiedy anioł przemówił, Zachariasz drżał ze strachu. Nagle umysł tego oddanego Bogu człowieka został wypełniony zwątpieniem i poddał się strasznej niewierze. Zapytał więc anioła: „Po czym poznam, że mówisz prawdę? Przecież moja żona i ja jesteśmy już starzy” (1:18).

Bóg nie odniósł się przychylnie do wątpliwości Zachariasza i wypowiedział taki oto wyrok w odniesieniu do kapłana: „Oto zaniemówisz i będziesz niemy aż do dnia, kiedy to się spełni, ponieważ nie uwierzyłeś moim słowom” (1:20, moje podkreślenie).

Co nam mówi ten epizod? Mówi nam, że niewiara zamyka nasze uszy przed Bogiem, nawet wtedy, kiedy On mówi do nas bardzo jasno. Odcina nas od objawienia i nie dopuszcza nas do zażyłej społeczności z Panem. Nagle, ponieważ już nie słyszymy głosu Bożego, nie mamy o czym głosić czy świadczyć. Nie ma znaczenia to, jak wiernymi i pilnymi jesteśmy. Tak jak Zachariasz, sprowadzamy na siebie paraliż naszych uszu i języka.

Wreszcie jesteśmy konfrontowani z wersetem w Hebrajczyków: „Widzimy, że oni nie weszli z powodu niewiary” (Hebr. 3:19). Tylko jeden grzech zatrzymał Izraela przed wejściem do ziemi obiecanej: niewiara.

Kanaan reprezentuje miejsce odpocznienia, pokoju, owocności, pewności, spełnienia, satysfakcji i wszystkiego, za czym tęskni prawdziwy wierzący. Jest to również miejsce, gdzie Pan przemawia wyraźnie do Swojego ludu i kieruje nimi: „To jest ta droga, idźcie nią.” Ale Izrael nie mógł wejść do ziemi obiecanej z powodu jednego grzechu.

Tym grzechem nie było cudzołóstwo (choć Pismo nazywa tych Izraelitów rodzajem cudzołożnym). Nie były to też masowe rozwody. (Jezus powiedział, że Mojżesz pozwolił na rozwód temu pokoleniu, ponieważ mieli zatwardziałe serca.) Nie było też to szaleństwo, zazdrość, lenistwo czy obmowy. Nie było to nawet ich skryte bałwochwalstwo. Te wszystkie grzechy były rezultatem niewiary.

Nie, to właśnie grzech niewiary przeszkodził ludowi Bożemu wejść do Kanaanu. Dlatego List do Hebrajczyków napomina nas dzisiaj: „Starajmy się tedy usilnie wejść do owego odpocznienia, aby nikt nie upadł, idąc za tym przykładem nieposłuszeństwa” (Hebr. 4:11).

Znam wielu chrześcijan, którzy postanowili poważnie traktować swoje chodzenie z Panem. Postanowili pilniej studiować Jego Słowo, pościli i modlili się z odnowionym przekonaniem. Postanowili w swoich sercach, że będą się trzymać Boga w każdej sytuacji ich życia. Kiedy przyglądałem się ich życiu, myślałem sobie tak: „Na pewno to ich oddanie Panu będzie ich wypełniało radością. Na pewno będą odbiciem Bożego pokoju i odpocznienia.”

Ale zbyt często prawdą było coś wręcz odwrotnego. Wielu nigdy nie weszło do obiecanego Bożego odpocznienia. Byli nadal niepewni, niespokojni, kwestionowali Boże prowadzenie, martwili się o przyszłość. Dlaczego? Mieli w sobie nałogowy kwas niewiary. Dlatego całe ich poświęcenie i działanie okazywało się nieskuteczne.

Wierzący sługa trzyma się kurczowo Bożej obietnicy Nowego Przymierza: „Mojego Ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać i wykonywać je” (Ezechiela 36:27). Trzyma się on też mocno tego Słowa: „Pozwolę mu przystąpić i zbliżyć się do Mnie… zawiodę ich do strumieni wód drogą prostą, na której się nie potkną” (Jeremiasza 30:21, 31:9).

Wreszcie List do Hebrajczyków oświadcza: „Niektórzy muszą wejść” (Hebr. 4:6). Autor mówi właściwie, że „Ktoś musi wejść do tych niesamowitych obietnic.” Pytam więc dlaczego nie miałby to być wierzący? Dlaczego nie ja? Jeżeli nasza niewiara nas powstrzymuje, to powinniśmy się modlić: „Panie pomóż mojemu niedowiarstwu. Uzdrów moją niewiarę. Daj mi obfitość wiary.”

Nasz Bóg dał nam niesamowite obietnice. On też pragnie, abyśmy trzymali Go za to słowo obietnicy. Dlatego uchwyćmy się Jego wspaniałego słowa. Niech każdy z nas wejdzie do tego obiecanego odpocznienia. Wtedy nasze życie będzie płomiennym świadectwem dla tego pokolenia. ■

Copyright © 2016 World Challenge, P.O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA. Zezwala się na kopiowanie tego przesłania i rozprowadzanie za darmo wśród przyjaciół.